Zaznacz stronę

 

 

   Krótko zwięźle i na temat. Jakie są te moje trzy ważne działania z tego roku?

  1. Szkolenie siebie

Postawienie na siebie i rozwój osobisty .

Mój rozwój jest dla mnie bardzo ważny w kontekście moich celów i działań.

Posiadanie celu i misji jest dla mnie tym czym współrzędne dla pilota samolotu.

Wiem czego chcę w rodzinie – mamy swoją misję rodziny.

Wiem dokąd chcę zmierzać ze swoją rodziną.

W tym roku inwestując w siebie, wydałam ponad 25 tysięcy złotych.

Na przestrzeni ostatnich 7 lat to kwota przekraczająca 60 tysięcy złotych.

Tak dobrze widzisz.

Przeszło SZEŚĆDZIESIĄT TYSIĘCY ZŁOTYCH wydałam na edukacje i rozwój siebie.

Nie. Nie żałuję ani jednej złotówki.

Rozwijając siebie, rozwijam swoją rodzinę. 

Ta inwestycja mi się zawsze zwraca.

Pracuję z rodzicami. Tych rozwijających siebie rodziców, widać po jednostkach i całej rodzinie.

Tych, którzy zastygli, zatrzymali się w „martwym punkcie” też widać.

Żyją przeszłością.

Stoją w miejscu.

Skupiają się na tym „jak mogłoby być” ale nie jest.

Szukają zmiany w dziecku bez czynienia zmiany w sobie.

Mają szczęście jak dostają w „prezencie” dziecko, które ciągnie, popycha, motywuje ich do rozwoju. Dziecko, które jest „niewygodne”, zbuntowane.

Ten rodzaj buntu widać na skórze albo w zachowniu.

Gorzej jak rodzice nie czytają sygnałów…

Wierzę, że trafiłaś na na mój blog i czytasz tę wiadomość bo coś Cię tu przywiodło i trafia do Ciebie to co piszę:-)

2. Współpraca z behawiorystkami.

Dotyczyła dwóch różnych sytuacji.

Jedna wiązała się ze starym pomysłem, który chciałam wdrożyć do naszej Pracowni.

Prowadząc konsultacje i mentoringi z rodzicami i kadrą przedszkoli i żłobków nie raz mówiłam ludziom 

Nie ma nic lepszego dla dziecka jak dorośli ludzie mówiący jednym językiem” 

I to zdanie mocno we mnie wybrzmiało z końcem roku.

Jeden front w domu?

Jeden front z moim mężem?

„To niemożliwe”- słyszę.

Mój schemat, który wyniosłam z domu też to potwierdzał …a jednak.

Kompromisy one u nas w domu królują.

Firmę prowadzę z mężem. Dom również.

Tych kompromisów jest u nas duuuużo.

Niektórych sami nie osiągamy.

Pomagają nam w tym specjaliści.

Oddanie siebie i dzieci, z którymi pracujemy, w ręce behawiorysty, pozwolenie na to by ktoś obcy patrzył nam na ręce i słowa – to było wyzwanie:-)

Utwierdziłam się w przekonaniu, że każdy z nas rodziców tego potrzebuje.

Są rzeczy, których nie da się „załatwić” teorią.

Potokiem słów.

Tłumaczeniem.

Mówieniem.

Są rzeczy, których trzeba doświadczyć. Poczuć.

Nie mam większych problemów z zachowaniem dzieci z którymi pracuję.

Z jednej strony cieszy mnie to bo moja praca jest sensowna, piękna, wdzięczna, pomocna i wartościowa.

Z drugiej strony zobaczyłam, że zachowania „trudne” występują w domu i to dom wymaga więcej pracy. 

Wiem bo widzę to, że rodzice cholernie dużo robią i że więcej czasami się już nie da…

ale chodzi o to, że kręcisz się w błędnym kole swoich działań i ciągle jest „jakoś” nie tak jak trzeba.

Bardziej o to chodzi…

Bez względu na wszystko ten czas z behawiorystką pozwolił mi zrozumieć, że wzniosłam moje działania na wyższy poziom.

Buduję inną relację z dzieciakami.

Dojrzalszą relację.

Drugi kontakt z behawiorystką zadział się wraz z wnioskami jakie wyciągnęłam dla siebie po stracie ukochanego Cavaliera King Spaniela – Coffiego. Jak tylko podjęliśmy rodzinną decyzję, że będziemy mieli drugiego psa zdecydowałam się na wsparcie i pomoc psiej szkoły. I zdecydowanie ja się w tej szkole uczę więcej niż Lord:-D

 3. Oddanie się w ręce psychologa.

Zdrowie najwyższa z moich wartości. Zepchnięta na „drugi plan” przez depresję i zmienne nastroje. 

Postawiłam swoje zdrowie znów na pierwszym miejscu.

Zdrowie fizyczne i psychiczne.

Brak snu

Brak wypoczynku

Brak umiejętności relaksowania siebie

Tendencja do „zajeżdżania” siebie tysiącem zadań do odhaczenia

Sen przerywany, poszatkowany, chodzenie spać po 23:00. Przerwy kilku godzinne w śnie

Trudności z „posiedzeniem na dupie” choć chwilę

Uświadomienie sobie, że nie umiem siedzieć i nic nie robić

Branie na siebie tyle zadań by ciało, mięśnie poczuły jak bardzo wydajny był to dzień

Piętrzenie się spraw niezałatwionych

Wieczny pęd, za czymś

Odkładanie rzeczy nie na miejsce. 

Utykanie papierów

Zamartwianie się o przyszłość i straszenie się przeszłością

Męczyły mnie myśli, że moje najmłodsze dziecko powieli schemat brata.

Wykonana diagnostyka genetyczna mówi jasno:

Teoś i Józefina mają tą samą zmianę w genie.

Historia może… ale nie musi się powtórzyć.

Może …ale nie wiadomo ile mamy czasu na „aktywację” uszkodzonego genu.

Zalałam się łzami i załamałam…

W głowie tysiąc pytań dlaczego?

Jak to możliwe, że znowu?

Znowu dzieje się taka historia?

Widziałam dwa wyjścia :

  • Zostać w tym miejscu. Utknąć. Płakać. Załamać się. Zatrzymać. Oddać się huśtawkom nastroi i gdzieś po drodze depresji. Rozładowywać napięcia czekoladą i batonikami, które uwielbiam. Znieczulać się drinkami, lekami by oddalać od siebie informacje z ciała. Kłócić się o pierdoły. Przerzucać odpowiedzialnością. Uciekać. Udawać przed dziećmi, rodzicami i resztą świata, że ​​nie ma problemu a wewnętrznie być w potrzasku

lub

  • Dać czas i uwagę emocjom. Pozwolić im przepłynąć przeze mnie. Oddać się w ręce specjalisty. Pracować nad zmianą oprogramowania głównego czyli moich myśli i nawyków.

Wybrałam opcję II 

Rozpoczęłam swój proces. Na nowo.

Kiedy przychodzisz do mnie lub trafiasz przypadkiem na mnie, zawsze z „ja w sprawie dziecka”  skupiam się na Was.

Zaczynamy od dziecka ale i Ciebie.

Oboje potrzebujecie działania.

Domowy Wasz zespół potrzebuje działać i nauczyć się „strzelać do jednej bramki”.

A jakie są trzy Twoje ważne działania z roku 2021?

Podziel się.

Zawsze chętnie przeczytam:-)