Zaznacz stronę

Moją misją jest wspieranie rodziców w usamodzielnianiu dzieci.  

Swoim codziennym działaniem dążę do wprowadzania równowagi w budowaniu fundamentalnych potrzeb u dzieci i przeciwdziałaniu zaburzeniom Integracji Sensorycznej (mają one szansę pojawiać się u sporej ilości dzieci przez nadmiar bodźców i zmęczenie układu nerwowego).  Związane jest to z zadbaniem zdrowia, snu, jakościowo dobrego jedzenie, aktywności fizycznej i uważność na ciało i myśli.

 

Jako terapeuta przede wszystkim stawiam na profilaktykę!

Przede wszystkim nie dopuszczać do rozwoju zaburzeń.

 

 W przypadku grupy, w której działam (0-4 lata) mówi się o ryzyku dysfunkcji SI. Wiadomo, że jeśli w tym wczesnym okresie widać problem i rodzic- pierwszy terapeuta dziecka nie wprowadzi zmian to na późniejszym etapie terapeuta- diagnosta SI może stwierdzić u dziecka zaburzenia. Nad nimi trzeba pracować. Średnio taka praca na sali kończy się zajęciami  1 lub 2 x w tygodniu. Jeżeli dojdą inne kwestie np. wychowawcze, trudności logopedyczne, wady postawy dziecko poza SI będzie potrzebowało również innej form terapii( np. z logopedą, psychologiem, rehabilitantem, pedagogiem)

 W sumie prowadzi to (u niektórych dzieci) do minimum 2 zajęć w tygodniu ze specjalistą. Co jest równoznaczne z tym, że rodzic potrzebuje w planie tygodnia i dnia tę kwestię uwzględnić. Jak tu znaleźć czas tylko dla siebie? Na inne dzieci? Na męża?

 Codzienna praca, lekcje, nauka, codzienne nasze rodzicielskie obowiązki, zabawy dziecka, zajęcia dodatkowe + zajęcia ze specjalistami to wszystko nakłada się na przeciążenie rodzica, nadmiar bodźców u dziecka i sporą ilość stresu. U każdego.

 Budżet domowy potrzebuje też takie zajęcia uwzględnić.  Zajęcia 1x w tyg. to dla rodzica w skali miesiąca inwestycja w zdrowy rozwój dziecka min 320 zł! W skali 12 m-cy ponad 4000 zł (stawki na Warszawę) Rzadko, kiedy tak bywa że terapia kończy się po 1 roku. Jeśli trwa średnio 24 miesiące to koszt dochodzi prawie do 8 tysięcy zł TYLKO 1x w tygodniu.

 Rodzic potrzebuje na to zarobić, więc jest więcej w pracy a mniej z rodziną i dzieckiem. W planie dnia trzeba znaleźć czas na 45 min zajęć plus dojazd w obie strony plus ubranie się przebranie to co najmniej kolejne 45 min. Czyli jak wygląda plan dnia?:

 6:00- pobudka

 7:00- wyjście z domu by dojechać do przedszkola/żłobka i zdążyć do pracy

 8:00- 16:00 praca, przedszkole/żłobek

 16:45-17:30 zajęcia dodatkowe…

 18:00- kolacja, kąpiel, bajka

 20:00- 6:00 -10-13h snu dziecka (totalne minimum by „jakoś” funkcjonować w ciągu dnia, zależne od wieku dziecka, podałam przedział 2-5 r. życia)

 23:00- 8h snu rodzica

 

A gdzie tu jest czas na bycie ze sobą?

Mizianie?

Tulenie?

Poczytanie razem?

Pobycie?

Wolniejsze tempo?

Opowiadanie sobie jak minął dzień?

Pobawienie się z bratem, siostrą, psem?

Poskakanie na łóżku?

Ćwiczenie samodzielnego mycia się, ubierania, przebierania? Itp.

 

Więcej obowiązków dla rodziców to więcej stresu i zaniedbanie swoich podstawowych potrzeb (sen, jakościowo dobre jedzenie, aktywność fizyczna i uważność na ciało i myśli). Po 2 latach takiego działania często okazuje się, że towarzyszą rodzinie jakieś dolegliwości, tajemnicze choroby czy chociażby ogromne przeciążenie organizmu, słabe wyniki morfologii lub ostatnio modne choroby tarczycy.

 

Wypisałam sobie to wszystko i …?

 Głęboko wierze w to, że jeśli zaopiekujemy dziecko profilaktycznie działaniem ukierunkowanym już od samego początku i wprowadzimy prawidłowe nawyki w zakresie snu i jakościowo dobrego jedzenia oraz zadbamy o jego samodzielność położymy grunt pod ścieżkę osiągania umiejętności życiowych i szkolnych. W ten sposób na etapie przedszkola, kiedy dziecko potrzebuje skupić się na doskonaleniu np. kontaktów społecznych, uwagi, interakcji z rówieśnikami, dialogu, rozwoju motoryki, nie będzie przerabiał problemów z samoregulacją, odseparowaniem się od mamy, trudnościami w koncentracji czy nadpobudliwością, bo to będą tematy już zaopiekowane.

 

 Tak bardzo gonimy za działaniem, nowymi produktami, rzeczami, dobrami, wiedzą…że…

Organizowanie ŻYCIA wspólnego z dziećmi to ostatnia rzecz, o jakiej myślimy!

Generalizuję…wiem.

 

Utknęłam…

Chcę działać w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami!

Chcę robić to sensownie!

 

 

 Myślę obrazami i zobaczyłam oczami wyobraźni dwa rysunki:

 1)Ja na sali Integracji Sensorycznej z dzieckiem 1x w tygodniu przez 45 min.,

 2)rodzice i ich nawyki z dzieckiem 7 dni w tygodniu przez 24h na dobę.

 

 

Nie chcę już być Donkiszotem*!

*Wg Wikipedii „Donkiszoteria – postawa życiowa charakteryzująca się marzycielstwem, brakiem rozsądku w ocenianiu ludzi i sytuacji, pragnieniem walki o nierealne cele, nierozsądnym entuzjazmem w podejmowaniu nieosiągalnych zadań oraz walce z urojonymi przeciwnikami (walka z wiatrakami). Osoba postępująca zgodnie z zasadami tejże postawy nazywana jest donkiszotem. Działania takiej osoby są z góry skazane na porażkę, wzbudzając jednocześnie uśmiech i politowanie”.

 Wpis, który powstał na wiosnę 2015 roku, kiedy „ważyłam” swoje losy;-). „Leżał w szufladzie” i czekał na dobrą chwilę:-)